Był taki czas. że kasku nie miałem i nie czułem potrzeby jego posiadania, ale pomału dojrzewała myśl, ze być może to dobra sprawa by jednak go mieć. No i w końcu się zdecydowałem i dokonałem zakupu.
Na początku wsuwałem weń głowę tylko od święta i na dłuższe wypady.
Wziąłem go ze sobą na moją "wyprawę życia" jadąc nad morze. I całe szczęście, że go wziąłem. Będąc na Helu jadąc, niefortunnie się przewróciłem upadając na plecy i z dość mocną siłą uderzyłem tyłem głowy o jezdnię. Kask na szczęście był zapięty na głowie i spełnił swoją rolę. Trochę mnie zamroczyło, kask z tyłu trochę się zdeformował amortyzując uderzenie. Wyszedłem z tego TYLKO lekko zamroczony i z dość mocnym bólem głowy.
Nie wiem i nie chcę tego rozpatrywać, co by było gdybym kasku wtedy nie miał.
Cieszę się, że go miałem.
Od tej pory mam dwa kaski (jeden w rezerwie) i nie wyobrażam sobie jazdy na rowerze nawet na najkrótszej trasie bez założonego na głowę i zapiętego pod brodą kasku.
Kask najlepszym mym przyjacielem jest i nigdy o nim nie zapominam.