Bike Maraton za nami…
… zaczęło się dzień wcześniej, bo pojechałem odebrać pakiet startowy (nr. Startowy, chip, kupon na pasta party, skarpetki
) widząc po zdjęciach z innych edycji co się dzieje, to wolałem nie stać w kolejce 2h.
Rano wyjazd z Opola około 9, przed 10 byłem na miejscu, ruchem kierowała już policja oraz obsługa, która kierowała nas na parkingi o miejsce było trudno ale dało się znaleźć. Na parkingach dało się już poczuć atmosferę imprezy, widząc setki przygotowujących się rowerzystów. Na miejscu startu była już scena, grała muzyczka, piwko, jedzonko itp. Można było tez za darmo uzupełnić bidony izotonikami ( chyba 3 smaki były) Ja dołączyłem do rozgrzewających się już rowerzystów w parku jak i na podjeździe w stronę Anki.
Około 10.30 pierwsi zawodnicy ustawiali się już na starcie, podzielonych na 7 sektorów ( według ostatnich wyników), w 7 byli również startujący po raz pierwszy i ja
Z początku myślałem co to za różnica co za sektor, jak i tak każdy posiada indywidualny chip do mierzenia czasu.
O 11 wystartował pierwszy sektor i tak co około 1 min kolejne, od samego początku tłok niesamowity po chwili zaczął się długi i stromy podjazd po górę, gdzie na wysokości zjeżdżalni i parku był jeszcze większy i tu pierwsi pchali rowery
ja dzielnie po górę. Od schodów kościoła zaczął się dość ostry asfaltowy zjazd w stronę amfiteatru i można było w już kogoś wyprzedzić
Za amfiteatrem, wjeżdżaliśmy już w las, a raczej staliśmy bo się zrobił korek! Tak było przewężenie na szerokość 1 roweru i trzeba było się jakość wcisnąć. Od tego momentu jechaliśmy opona w oponę, jak tylko było trochę szerzej to rura i zaraz drift do zakrętu. Trwało to może 2 minuty i co znów korek! Bo jak jeden zaczął pchać rower pod górę to blokował wszystkich i tak grzecznie wszyscy pchali te rowery, takie sceny się jeszcze powtarzały.
W takim o to wężyku jechaliśmy jeden za drugim, czasem udało się na wariata gdzieś wyprzedzić ale trwało to około godziny i aż do momentu rozjazdu mini na mega/giga, gdzie ku mojemu zdziwieniu praktycznie wszyscy przede mną jechali na mini(taki urok 7 sektora). To sobie pomyślałem, dziękuje za taka jazdę i jadę na pewno na mega ( plan był taki, że jak deszcz, błoto to mini). Od momentu rozjazdu na widoku miałem może 5 rowerów i zero zatorów, pchania roweru tylko sama przyjemność jazdy.
No może nie do końca, bo po przejechaniu autostrady, zaczął się zjazd z dużymi luźnymi kamieniami, później błotnista wydeptana ścieżka na szerokość 2 butów, gdzie chwila nie uwagi i się leży. Małe wciągające błotko było na całej trasie, które trochę utrudniało jazdę, po najechaniu na nie rower się przyklejał do podłoża efekt „kapcia” lub ciągniętej przyczepy. Były też przeprawy przez cos co nie zaliczył bym do kategorii niczego oraz kompletnie ubłocony i zalany odcinek. Po przejechaniu 30km był 2 bufet z którego skorzystałem, uzupełnili mi bidon, banan i ciacho.
Ogólnie gdyby nie zatory, kupa ludzi i kompletnie rozjechane i niebezpieczne mini ścieżki to było by naprawdę super, a tak to ok.
Na mecie było już kupę ludzi oraz mega kolejka do pasta party ( trochę makaronu polane sosem pomidorowym) kolejka na 2h ( opinii negatywnych o tym było pełno) oraz darmowy bufet z owocami i napojami izotonicznymi można było pić i jeść do woli bez kolejek
. Odbyło się tez losowanie nagród dla wszystkich uczestników, warunek wypełnić otrzymany kupon o nr. startowym, nagrody bardzo średnie.
Przejechałem dystans „Mega” i zająłem miejsce 271 w swoje kategorii wiekowej oraz 695 open, gdzie samo dojechanie było już sukcesem, po drodze mijałem wielu którym się nie udało oraz 2 karetki i coś w stylu „GOPR” którzy przedzierali się pod górę na sygnale. Jednak widząc tych „zawodowców”, kluby sponsorowane przez wszystkim nam znane firmy oraz wszystkie te „dopalacze” wyrzucane w strefie zrzutu ( ja zjadłem batona przed startem
), wypasione rowery ,wiem, ze nie jest to impreza typowo dla amatorów a chyba taka miała być idea. Zawodowcy wyrabiają licencje kolarską i mają swoje zawody, chyba, że się mylę. Tylko kogo można nazwać już mianem „zawodowca”?
Pozostała jeszcze kwestia niezgodności czasu przejazdu oficjalnego, a moim własny, mierzonym przez endomondo, licznik oraz stoper w pulsometrze. Wynika to chyba, z tego, że czas był mierzony od startu równo dla wszystkich a nie od momentu przekroczenia startu, bo po to chyba każdy otrzymał swój chip.
Co by nie było to oceniam ta imprezę bardzo pozytywnie i zdobyte tam pierwsze doświadczenie.
Poniżej fotki około 200.
- Kod: Zaznacz cały
https://plus.google.com/photos/105325357626406730691/albums/6146556308311313729
oraz ślad gps „mega”
- Kod: Zaznacz cały
http://app.endomondo.com/workouts/519059690/17676020